Wyobraź sobie: stoisz na plaży, słońce przyjemnie grzeje kark, piasek łaskocze stopy, a przed tobą – bezkresne, niekończące się morze. Dla wielu to obraz idealnych wakacji. Ale dla innych? To koszmar w HD. Mowa tu o osobach z talassofobią – irracjonalnym, ale bardzo realnym strachu przed głęboką wodą, otwartym morzem lub tym, co może czaić się pod jego powierzchnią (spoiler: nie zawsze rekin). Jeśli spacer po molo przyprawia cię o gęsią skórkę, a google z frazą „czy morze może mnie zjeść” masz w historii wyszukiwania częściej niż przepisy na naleśniki — zapnij pasy. Pora rozprawić się z tym morskim potworem.
Co to właściwie jest talassofobia?
Talassofobia to rodzaj fobii specyficznej, czyli lęku ograniczonego do konkretnego bodźca – w tym wypadku dużych zbiorników wodnych. Nie chodzi tu o klasyczną niechęć do kąpieli w Bałtyku o poranku, ale o paniczny lęk wywołany myślą o bezkresnym oceanie, czerni głębin i niemożności dostrzeżenia dna. Osoby cierpiące na talassofobię mogą odczuwać silny niepokój nie tylko będąc nad morzem, ale nawet oglądając zdjęcia lub filmy przedstawiające otwarte wody. I nie – nie zawsze chodzi o „Szczęki”. Czasem wystarczy dokument przyrodniczy Davida Attenborough.
Dlaczego tak bardzo boimy się wody?
Strach przed wodą może mieć podłoże ewolucyjne – jesteśmy stworzeniami lądowymi, a w głębinach nie czujemy się zbyt… u siebie. W końcu człowiek nie urodził się z płetwami. Woda, zwłaszcza ta głęboka i ciemna, skrywa przed nami tajemnice. A jak wiadomo, to co nieznane, często bywa dla nas straszne. Do tego dochodzą horrory, opowieści o morskich potworach, legendy o topielcach czy statkach-widmach. Nawet jeśli twierdzisz, że to tylko bajki, twój mózg może mieć inne zdanie.
Jak rozpoznać, że to nie tylko niechęć, ale już fobia?
Nie każdemu musi przeszkadzać, że nie lubi wskakiwać do wody… poza tymi momentami, gdy paraliżuje go strach na dźwięk słowa „jachting”. Jeśli na widok wakacyjnych zdjęć znajomych z rejsu zaczynasz się pocić jak po przejechaniu Tour de France, a Twoim ulubionym kąpieliskiem jest wanna – to może być sygnał. Objawy talassofobii mogą obejmować przyspieszone bicie serca, pocenie się, zawroty głowy, nudności, a nawet napady paniki. Jeśli ten lęk zakłóca codzienne funkcjonowanie – zdecydowanie warto się nim zająć.
Sposoby na okiełznanie morskiego lęku
Zła wiadomość – fobie same nie znikają. Dobra wiadomość – można je skutecznie leczyć. Oto kilka sposobów, które mogą pomóc przejąć stery nad swoją talassofobią:
- Terapia poznawczo-behawioralna (CBT) – królowa wszystkich terapii, jeśli chodzi o fobie. Pomaga zidentyfikować irracjonalne myśli i zmienić je na bardziej racjonalne. Uczy również technik radzenia sobie w sytuacjach stresowych.
- Ekspozycja stopniowa – zacznij powoli. Najpierw zdjęcia, później filmy, potem krótka wycieczka nad jezioro. Z czasem może uda się nawet wejść po kolana (albo do kostek – też się liczy!).
- Relaksacja i medytacja – techniki oddechowe, medytacje i praktyki mindfulness pomogą w opanowaniu lęku przed i w trakcie ekspozycji na bodziec, czyli wodę.
- Grupy wsparcia – czasem rozmowa z kimś, kto rozumie, że „nie boję się wody, ja boję się tego, co w niej może pływać i wyglądać jak Cthulhu” – to największe wsparcie.
Czego nie robić, jeśli boisz się wody
Pierwszym instynktem może być: unikać. Ale uwaga – unikanie tylko wzmacnia fobię. I choć Netflix maratony w salonie to super opcja, to raz na jakiś czas warto dać sobie szansę na zrobienie kroku (albo pływania) naprzód. Staraj się też nie słuchać dobrych rad typu „weź się w garść” albo „to tylko woda”. To jak powiedzieć osobie z lękiem wysokości, że przecież balkon to tylko taki podniesiony chodnik. Nie działa. Uwierz.
Czy każdy może pokonać talassofobię?
To zależy. Od osoby, stopnia nasilenia fobii, chęci współpracy i oczywiście… cierpliwości. Talassofobia to nie wyrok. To przeszkoda, którą często można ominąć lub zburzyć na tyle, by nie rządziła Twoim życiem (ani wakacyjnym kalendarzem). Dla jednych pokonaniem będzie snorkeling na Wielkiej Rafie Koralowej, dla innych – stanie po kolana w Zatoce Gdańskiej. Każdy krok się liczy. Dosłownie.
Strach przed otwartym morzem nie musi być końcem plażowych marzeń. Z pomocą specjalistów, wsparciem bliskich i własną odwagą można zapanować nad lękiem i zobaczyć, że pod powierzchnią może kryć się coś więcej niż tylko ciemność – może wakacyjna przygoda, może cisza, a może ukojenie. A jeśli nie – zawsze zostaje basen.